W Żabim Stawie spadł już pierwszy śnieg (i szybko stopniał). Na dworze zimno, dni są coraz krótsze, co zachęca do pozostania w domu i oddaniu się swojemu ulubionemu hobby. W poprzednim miesiącu udało mi się skończyć cztery gry Kathy Rain , Söldner-X 2: Final Prototype, The Pathless i The Last Campfire. Jeśli jesteście zainteresowani tymi tytułami, to odsyłam Was do recenzji, w których opisałem moje wrażenia z rozgrywki.
Ostatni tydzień listopada tradycyjnie sprzyjał zakupowym szaleństwom i kręcił się dookoła Nintendo Switch - trochę zaniedbanej ostatnio przeze mnie konsoli. Porozciągałem się i rozruszałem mięśnie w Ring Fit Adventure, popłynąłem na chwilę na wyspę Koholint w The Legend Of Zelda: Link's Awakening i odwiedziłem starych znajomych z laboratorium w Steins;Gate: My Darling's Embrace.
❱❱ Ring Fit Adventure ❱❱ Nintendo Switch
Kolejny raz Nintendo próbuje nas rozruszać przed ekranami telewizorów. Po Wii Fit przyszedł czas na nowy gadżet od Japończyków: Ring-Con - ten niepozorny pierścień - wyciśnie z Was siódme poty i to nie są żarty. Ring Fit Adventure szybko zweryfikuje Waszą kondycję. Połączenie formuły gry RPG z wykonywaniem ćwiczeń według mnie jest strzałem w dziesiątkę. Gra nie tylko zapewnia masę frajdy, ale też motywuje do aktywności fizycznej poprzez przechodzenie kolejnych światów, wyczerpujące walki z bossami czy globalne rankingi.Ta nietuzinkowa produkcja została tak zaprojektowana, aby cieszyć się nią przez długie miesiące. Nintendo do sprawy podeszło bardzo poważnie - sam fakt weryfikacji stanu fizycznego i sprawności gracza oraz dostosowanie odpowiedniego poziomu trudności sprawia, że praktycznie każdy może spróbować swoich sił zależnie od swojej kondycji.
Dotarłem do trzeciego świata i mój siłacz wbił 10 poziom. Na końcu każdego obszaru czeka wymagająca dobrej kondycji fizycznej walka z bossem i jego pomocnikami. Wybieranie odpowiednich ćwiczeń jest kluczem do sukcesu. Pomimo że wymiana ciosów trwa kilka minut, to potrafi nieźle wymęczyć. Jak już osiągnę przyzwoite wyniki w światowej klasyfikacji, to z pewnością się tym za jakiś czas pochwalę. Koniec przerwy! Czas dokończyć trening. Jak to mawiają - w żabim ciele zdrowy duch... czy jakoś tak.
Pamiętam pierwszą zapowiedź tej gry na Nintendo Direct. To była prawdziwa bomba. Remake z klasycznym widokiem z góry - takie właśnie "Zeldy" uwielbiam! Po cichu marzę o odnowionej wersji mojej ulubionej części The Legend of Zelda: The Minish Cap - być może kiedyś to nastąpi...
Pierwsze wrażenia z pobytu na wyspie Koholint są jak najbardziej pozytywne, ale dostrzegłem kilka rzeczy, do których muszę się niestety przyczepić. Styl graficzny to trochę taki błyszczący plastik fantastik - może i ładnie to wygląda na ekranie, ale wolę tradycyjną, kreskówkową oprawę graficzną. Druga rzecz to nałożenie tych nieszczęsnych filtrów, rozmazujących obraz na górze i na dole ekranu. Nie wiem jak to ubrać słowa, ale ten efekt mnie trochę rozpraszał podczas rozgrywki. Nintendo powinno dać możliwość wyłączenia tego "ulepszacza". Najważniejszy aspekt, czyli sama rozgrywka na szczęście nie zawodzi - to stara, dobra Zelda. Jeśli spodobały Wam się poprzednie przygody Linka - mam tutaj szczególnie na myśli A Link to the Past czy The Minish Cap, to eksploracja tajemniczej wyspy również sprawi Wam sporo frajdy.
❱❱ Steins;Gate: My Darling's Embrace ❱❱ Nintendo Switch
Ach, jak ja uwielbiam takie powroty! Nie było mnie w laboratorium futurystycznych gadżetów prawie 3 lata. Gdy odpaliłem ten spin-off, to przypomniałem sobie znowu te wspaniałe chwile, jakie spędziłem przy Steins;Gate i Steins;Gate 0.
My Darling's Embrace dzieje się w zupełnie innej, spokojnej rzeczywistości, w której nie ma zagrożenia w postaci tajnej organizacji. Okabe i spółka wciąż jednak zajmują się wymyślaniem nowych gadżetów, co jest pretekstem do wielu zabawnych sytuacji. Wierzcie mi lub nie, ale zdarzyło już mi się kilka razy wybuchnąć na głos śmiechem. Daru super hacka jak zwykle kradnie show swoimi zboczonymi tekstami. Hououin Kyouma szaleje i ten jego szyderczy śmiech - uwielbiam to! Jedna z najlepiej napisanych postaci w grach wideo.
Pomimo że klimat gry nie jest taki ciężki jak w pełnoprawnych odsłonach, to ten spin-off zupełnie nie odstaje od nich jakością. Komediowy wydźwięk tej produkcji bardzo przypadł mi do gustu. Bardzo interesujące jest zobaczenie ulubionych bohaterów w nietypowych sytuacjach. Fabuła stoi na wysokim poziomie i jest w pewien sposób powiązana z wydarzeniami ze Steins;Gate. Oczywiście pełno tu absurdów i zabawnych sytuacji, przez co twórcy sygnalizują, aby nie brać tej pobocznej produkcji na poważnie. Złośliwi twierdzą, że My Darling's Embrace to taki symulator randkowy wypełniony fan serwisem. Osobiście się z tym nie zgadzam - to nadal czytanka z najwyższej półki, która potrafi pochłonąć bez reszty, ale skierowana raczej do fanów i właściwie tylko do nich.
Prześlij komentarz