Czasami mam ochotę wyciągnąć przysłowiową wtyczkę, odciąć się zupełnie od internetu i całej tej wszechobecnej technologii. Podobno takie „wyłączenie się” wychodzi dobrze na zdrowie i może mieć swoje dobre inne strony, o czym przekonał się bohater recenzowanej nowelki, trafiając zupełnie niespodziewanie do świata, gdzie smartfon stał się po prostu bezużytecznym gadżetem.
Osobisty wdzięk, talent kulinarny a może coś jeszcze innego sprawiło, że ten dobrze zapowiadający się szef kuchni potrafi skraść serce nie jednej pannie. W zamian za dach nad głową bezimienny protagonista pomógł rozkręcić „Zabłąkaną Owieczkę” – niegdyś podupadłą, świecącą pustkami tawernę, która dzięki przepisom pochodzącym z jego świata stała się w końcu miejscem tętniącym życiem. O tym i o wielu innych ekscytujących perypetiach - zwłaszcza tych miłosnych możecie poczytać tutaj i tutaj. W niniejszym wpisie dotarliśmy do finału całej historii i pewnie każdy, kto już ograł wcześniejsze części, zadaje sobie pytanie, czy młodemu kucharzowi uda się znaleźć sposób, który umożliwi mu powrót do domu.
Trzecia część tej niezwykłej opowieści zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym skończyła się poprzednia. Do galerii żeńskich postaci dołączyła Anzu, która podobnie jak główny bohater trafiła w to miejsce z innego świata. Zarozumiała, drwiąca nieustannie z protagonisty, wzbudza niechęć do siebie ze strony pozostałych dziewcząt, a już szczególnie zalazła za skórę zazdrosnej właścicielce tawerny Lupin. Scenarzyści poświęcili też sporo miejsca uzdrowicielce Plumerii, która w poprzednich częściach nie miała okazji zabłysnąć. W końcu wyszło szydło z worka i okazało się, że nie jest taką świętą i ułożoną osóbką jak się pozornie mogło to na początku wydawać – a szczególnie gdy już wypije o jednego drinka za dużo. Plumeria odegra jeszcze ważną rolę w finale całej historii – jaką ? Przekonacie się o tym, gdy już dobrniecie do samej końcówki. Podobnie jak w poprzednich epizodach nie zabraknie sprośnego humoru i nagłych zdarzeń, w których zupełnie przypadkowo i niechcący dziewczęta pokazują swoją bieliznę. Rozwiniecie relacji z Anzu i Plumerią nie jest jednak daniem głównym w finałowej odsłonie. Prędzej czy później motyw poszukiwania przez głównego bohatera drogi powrotnej do domu musiał dać znać o sobie, a wizyta w stolicy otworzyła drogę do zupełnie wcześniej niedostępnych możliwości.
Jeśli udało Wam się ukończyć poprzednie dwie części, to raczej wiecie, czego możecie spodziewać się w kwestii oprawy graficznej. Poza kilkoma nowymi, działającymi na wyobraźnię ilustracjami i tłami reszta została wykorzystana z tego co już widzieliście. Dokładnie tak samo jest z muzyką – powracają dobrze znane, wpadające w ucho utwory w towarzystwie nowych kompozycji. Animowane portrety dziewcząt wciąż cieszą oko i niezwykle uprzyjemniają często zabawne dialogi. Obcując z tym tytułem, trzeba cały czas mieć jednak na względzie, że jest to pozycja niskobudżetowa, nadrabiająca opisami z racji tego, że tła pozbawione są często wielu istotnych detali jak np. scena walki w jednej z wąskich uliczek, podczas której nie widzimy przeciwników, albo wizyta w koszarach, gdzie w opisie czytamy o przebywających tam rycerzach, a na ilustracji widać tylko puste krzesła.
Seria Fantasy Tavern Sextet z każdą kolejną częścią zaczęła coraz bardziej mnie do siebie przekonywać. Przyznam, że polubiłem ekipę z „Zabłąkanej Owieczki” i trzecia część okazała się dla mnie najlepszą z całej trylogii. Czarodziejka Veronica niestroniąca od alkoholu wciąż potrafi rozbawić swoim specyficznym poczuciem humoru. Ciekawą postacią jest Lady Cattleya i trochę szkoda, że nie poświęcono jej więcej miejsca. Twórcom częściowo udało się rozwiązać problem z wyborem kwestii dialogowych, które tym razem mają realny wpływ na jedno z trzech zakończeń.
Trzeci epizod Fantasy Tavern Sextet nie zaskoczy Was niczym nadzwyczajnym - dostaniecie więcej tego samego z nawet ciekawym zwieńczeniem całej tej zwariowanej historii. Trylogia podzielona na krótkie opowieści, utrzymana w lekkim, komediowym klimacie ze szczyptą fan serwisu, sprawdziła się bardzo dobrze, jako przerywnik pomiędzy większymi, poważniejszymi tytułami. Dotrzymywanie towarzystwa atrakcyjnym dziewczętom z tawerny było jak balsam po ciężkim dniu pracy, gdy miałem ochotę już tylko zagrać w coś lekkiego i odstresowującego. Jeśli podejdziecie do tej produkcji w podobny sposób, to na pewno spędzicie przy niej wiele przyjemnych chwil.
Ocena: 6.5 / 10
| Nintendo SwitchDeweloper: iMel / qureateWydawca: qureate
Plusy
- Podejmowane decyzje mają wpływ na zakończenie
- Humor
- Animowane, dwuwymiarowe portrety postaci
Minusy
- Krótka
- Brakuje większej różnorodności w kwestii nowych lokacji do odwiedzenia
- Niczym nowym nie zaskakuje, dostajemy tylko więcej tego samego
Prześlij komentarz