Żar tropików i brak chęci do ogrywania zaległych tytułów sprawiły, że w lipcu rzadko kiedy odpalałem konsolę. Wolałem za to chłodzić się w stawie, wychylając od czasu do czasu żabi łeb z wody. Nawet po piasku chodzić się nie dało, bo parzył bezlitośnie w stopy niczym rozżarzony węgiel! Jak żyć?!
Na szczęście kryzys powoli mija i znowu mam motywację i chęci. Siedzenie w robocie prawie osiem godzin przy komputerze również miało pewnie jakiś wpływ na to, że w wolnym czasie wolałem odpocząć od ekranu… ale nie od gier! Do akcji wkroczyły planszówki! Przyznam, że to moje drugie podejście do gier bez prądu. Pierwsze było niezbyt udane, ponieważ pod wpływem hype i jutubowych recenzji sięgnąłem po tytuły, które bardziej mnie zniechęciły, niż przyciągnęły do tego hobby. Na pewien czas dałem sobie z tym spokój. Ostatnio jednak postanowiłem odkurzyć zalegające na półce planszówki i dokupić nowe gry. W tym miesiącu zamiast gorących, konsolowych premier do kolekcji dołączyły dla odmiany ogromne pudła z grami planszowymi.Początek miesiąca zapowiadał się obiecująco. Atelier Ryza 2 Lost Legends & The Secret Fairy
kusiła nie tylko swoimi udami, ale również możliwością rzucenia się po
raz kolejny w wir alchemicznej przygody. Po dwóch może trzech
godzinach spędzonych z tą produkcją przekonałem się, że dla mnie ta seria...
najzwyczajniej się wypaliła. O ile pod względem oprawy graficznej
kolejne przygody Ryzy czynią ją najładniej wyglądającą grą z serii, to
rozgrywka i fabuła są już dla mnie tak oklepane, że nie miałem motywacji
ciągnąć tego dalej. Mam wrażenie, że po trylogii Dusk, seria powoli zaczęła zbaczać w kierunku mainstreamu i utraciła gdzieś po drodze swój dawny urok. Stała się mdła, ugrzeczniona, odpychająca sztampą i poprawnością. Brakuje mi tych sprośnych żartów,
unikalnego klimatu i przede wszystkim ciekawych postaci, jakie były
obecne w trylogiach Arland i Dusk. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze powrócę do Ryzy, prędzej odświeżę sobie starsze „Ateliery”.
W lipcu ponownie odwiedziłem akademię Mihama. Rena i Maki regenerują siły po wydarzeniach z drugiej części gry, a pozostałe dziewczyny wyruszają na obóz przetrwania. Trzeci epizod zapowiada się całkiem ciekawie i pewnie wkrótce podzielę się z Wami wrażeniami z tej niezapomnianej wycieczki.
Czas odłączyć wtyczkę i zasiąść do stołu, ponieważ lecimy teraz z grami bez prądu. Gdy miałem już dosyć kąpieli w stawie, a upał dalej nie odpuszczał, to uciekałem do jaskini, gdzie było ciemno i chłodno. Czas wypełniłem na wykuwaniu w skałach pomieszczeń niczym niestrudzony żabi górnik. Kawerna – Jaskinia Kontra Jaskinia to kompaktowa wersja swojej wypasionej siostry, czyli Kawerny autorstwa znanego w świecie planszówkowym projektanta Uwe Rosenberga. W tej grze od 1 do 2 graczy Waszym zadaniem będzie nie tylko wykucie jaskiń w skale, ale także ich urządzanie, co w rezultacie ma doprowadzić do zdobycia niewyobrażalnych bogactw. Jest dużo kombinowania, a każda nowa rozgrywka wygląda zupełnie inaczej, dzięki czemu życie jaskiniowca szybko Wam się nie znudzi.
Kawerna Jaskinia Kontra Jaskinia to taki worker placement w pigułce – gra, która spodoba się nie tylko niestrudzonym krasnoludom! Nie zabiera dużo miejsca na stole. Przygotowanie do rozgrywki to dosłownie chwila. Partia również nie trwa długo, co sprawia, że trzeba się sprężać i kombinować jak żaba pod górę (a może to był koń), aby wykręcić jak najlepszy wynik. Polecam jako przekąskę pomiędzy większymi kobyłami i jako tytuł wprowadzający do fantastycznego świata gier planszowych.
❱❱ Kingdom Rush: Rift in Time ❱❱ Gry planszowe
Jaka jest najlepsza mobilna seria gier z gatunku tower defense? Oczywiście Kingdom Rush! - no dobrze, a jaka jest najlepsza gra planszowa z gatunku tower defense? Tak, zgadliście – Kingdom Rush: Rift in Time. Jestem pod ogromnym wrażeniem jak twórcom udało się sprawnie zaadoptować tower defense na planszy. Kingdom Rush rozgrywany na stole jest brutalny i jednocześnie uzależniający. Tutaj przegrywa się z wielką przyjemnością i obmyśla wciąż nowe strategie. Podobnie jak w komórkowym pierwowzorze budujemy różne wieże, których zadaniem jest powstrzymanie nacierających hord potworów. Do akcji jako wsparcie wkraczają bardzo przydatni, legendarni bohaterowie. Grafiki tryskają żywymi kolorami i pochodzą z gry wideo, dzięki czemu szybko wkręciłem się w klimat. Mechanika atakowania hord, polegająca na zakrywaniu pól elementami w różnych kształtach natychmiast nasunęła mi skojarzenia z Tetrisem i sprawdza się w tym tytule znakomicie. Klimat obrony królestwa został w tej planszówce niezwykle wiernie oddany. Z każdą rundą jest coraz trudniej i jeśli szybko nie będziecie ulepszali swoich wież, to zanim się obejrzycie, z Waszego królestwa nic nie zostanie.
Planszówkowa adaptacja Kingdom Rush tak mi się spodobała, że zamówiłem sobie dodatek Spider Goddess i upgrade w postaci King Pledge ze strony producenta – ten ostatni znacznie przyspiesza przygotowanie do rozgrywki dzięki przydatnej tacce na karty wież. Wrażenie robią dobrze wykonane figurki – szczególnie te przedstawiające wielkich bossów, które aż proszą się o pomalowanie. Podstawka to 10 misji, które możemy przechodzić na różnych poziomach trudności. Nasze postępy zaznaczamy na mapie gwiazdkami – dokładnie tak samo jak w grze mobilnej. Wyższe poziomy trudności to hardcore na planszy – polecam szczególnie osobom, które nie boją się wyzwań.
Kingdom Rush: Rift in Time to nie jedyna adaptacja gry wideo na planszy. Bez prądu możemy już zagrać w takie konsolowe hity jak Bloodborne, Dark Souls, XCOM, Fallout, DOOM czy God Of War. Jest nawet karcianka w uniwersum Street Fightera. Mam wrażenie, że rynek gier planszowych przeżywa obecnie renesans. Coraz więcej pojawia się zapowiedzi ciekawych tytułów, co kusi, aby sięgnąć po kolejne gry – tylko gdzie trzymać te ogromne pudła?
Porównując rozgrywkę przed ekranem i na stole, odniosłem wrażenie, że gry wideo i planszowe wzajemnie świetnie się uzupełniają, oferując zupełnie inne doznania. Przychodzą czasami takie chwile, że zamiast męczyć wzrok przed ekranem, wolę cieszyć się fizycznymi komponentami, przesuwać figurki na planszy i czerpać z tego taką samą radość jak przed konsolą. Planuję w przyszłości tak dla odmiany od czasu do czasu napisać recenzję jakiejś wartej uwagi planszówki — może i Wy również znajdziecie coś ciekawego dla siebie.
Prześlij komentarz