Nie musiałem długo czekać na kontynuację przygód Leo i jego dzielnej ekipy w niezwykłym świecie, w jaki zabiera graczy najnowsza produkcja od ojca serii Final Fantasy, Hironobu Sakaguchiego. Twórcy spełnili złożone obietnice z nawiązką. Fantasian rozwinął w pełni skrzydła i pokazał pazur. W porównaniu z częścią pierwszą gracze otrzymali więcej swobody, a walki z bossami potrafią dać w kość niejednemu weteranowi japońskich gier RPG.
Gdybym miał posiłkować się porównaniami kulinarnymi, to pierwsza połowa gry w porównaniu do tego, co otrzymaliśmy w części drugiej była tylko przystawką do dania głównego. Nie spodziewałem się, że Fantasian rozrośnie się na tyle, że po obejrzeniu napisów końcowych czas spędzony z grą zamknie się w prawie osiemdziesięciu godzinach. W kontynuacji w myśl od ogółu do szczegółu poznajemy bardziej ten niesamowity świat, a twórcy przybliżają graczowi historie członków drużyny. Główny wątek rozgałęzia się, dzięki czemu możemy wykonywać poszczególne zadania w dowolnej kolejności, dodajmy do tego misje poboczne, kuszące wartościowymi przedmiotami do zdobycia i możemy zatopić się w tej produkcji na wiele długich godzin.
System rozwoju postaci i zacięte walki zyskały głębie dzięki znacznemu rozbudowaniu drzewka umiejętności. Podczas starć możemy dowolnie zmieniać członków drużyny w zależności od sytuacji na polu walki. Sporym zaskoczeniem okazało się dla mnie podniesienie poziomu trudności. Walki z bossami dały mi nieźle popalić — to już nie jest sielanka jak w pierwszej części, gdzie wystarczyło się podleczyć i ewentualnie podnieść poziom doświadczenia postaci. Grind na niewiele się zda jeśli nie obmyślimy dobrej strategii. Ciągła żonglerka postaciami i przydzielenie im odpowiedniego ekwipunku to w tej grze chleb powszedni. Przyznam, że nie pamiętam kiedy ostatnio finałowy boss tak mi uprzykrzył życie. Walka z tym nikczemnikiem zajęła mi z godzinę, ale przy kilku podejściach z godziny wydłużyło się do pięciu. Satysfakcja po takim długim i wyczerpującym pojedynku była niesamowita. Kluczem do zwycięstwa okazało się odpowiednie rozbudowywanie drzewka umiejętności postaci – jest to żmudny i długotrwały proces, ale na pewno przynoszący znaczne korzyści w dalszej perspektywie. Twórcy niewątpliwe wykazali się pomysłowością w walkach z bossami – każdy z nich to tak naprawdę swego rodzaju zagadka do rozgryzienia, co zmusza gracza do większego wysiłku i kombinowania – nie ma jednej dobrej strategii do wszystkiego i za to duży plus. Jednym z projektantów Fantasian jest Toshiro Tsuchida, który zasłynął jako reżyser w grach z serii Front Mission i producent (Arc the Lad). W Final Fantasy X i XIII odpowiadał za system walki, więc domyślam się, że to on może być odpowiedzialny za ciężkie przeprawy z bossami w Fantasian.
Ciekawostką dla mnie jest pojawienie się w napisach końcowych wielu uznanych nazwisk mocno związanych z gatunkiem jRPG min. Chihiro Fujioka, reżyser Super Mario RPG i projektant gier z serii Mario and Luigi, Makoto Suda, reżyser Eternal Sonata i Fragile Dreams, Hiroshi Hasobe, główny projektant Monster Hunter Stories czy Kohei Kurosawa, animator pracujący przy Final Fatasy Type-0 i Final Fantasy XVI.
W kontynuacji uzyskujemy dostęp do nowych, interesujących miejsc. Ruiny Shangri-La stanowią same w sobie łamigłówkę do rozwiązania – bardzo spodobał mi się pomysł z manipulowaniem pogodą i tym samym obróceniu mocy żywiołów na swoją korzyść. Na pewno będę pamiętał spotkanie z Ribbidonami – stworzeniami, przypominającymi żaby w hełmach?!, mieszkającymi w lesie. Miejscówki są rożnorodne, raz będziemy przemierzać zaśnieżone góry, wypełnione lawą jaskinie czy doliny poprzecinane wąskimi ścieżkami. Jakby tego było mało, możemy swobodnie przemieszczać się pomiędzy poszczególnymi światami – ludzi, chaosu i maszyn. Dla miłośników eksploracji i podziwiania pięknych widoków na pewno atrakcji nie zabraknie.
Fantasian na pewno przejdzie do historii jako gra wyróżniająca się unikalną oprawą graficzną dzięki zastosowaniu ręczenie wykonanych dioram. Przemierzając ten świat, byłem autentycznie pod wrażeniem pomysłowo zaprojektowanych lokacji. Na każdym kroku widać ogrom pracy, jaki twórcy włożyli w stworzenie tych niezwykłych miejsc. Bardzo spodobało mi się Królestwo Bogów (God Realm). Jest mrocznie, surrealistycznie — aż ciarki przechodzą po plecach, a wizja artystyczna tego królestwa jest sama w sobie bardzo intrygująca. Jeśli czytaliście moją recenzję części pierwszej, to wspomniałem tam o tym, że rozgrywka bardzo przypomina mi te najstarsze części Final Fantasy i składa się na to kilka elementów. Jednym z nich jest niewątpliwie muzyka uznanego kompozytora Nobuo Uematsu, który nawet napisał krótkie opowiadanie w formie wizualnej noweli do gry. Ścieżka dźwiękowa składa się z około sześćdziesięciu utworów, jest różnorodna – zupełnie tak jak odwiedzone w grze miejsca. W świecie maszyn usłyszmy brzmienia elektroniczne, natomiast w świecie ludzi dominują klasyczne motywy. Warto wspomnieć o utworach z wokalami podczas niektórych walk z bossami. Podobnie jak oprawa graficzna tak przepiękna muzyka jest również mocną stroną tej produkcji, co dobitnie udowadnia, że mistrz Nobuo jest w doskonałej formie.
Skojarzenia z Final Fantasy i innymi japońskimi RPGami opartymi o system losowych potyczek są tutaj jak najbardziej na miejscu, ale twórcy poszli nieco dalej, chcąc sprawić, aby ten — powiedzmy sobie szczerze archaiczny i uciążliwy system trochę podrasować. Wprowadzono Dimengeon Battle System, dzięki czemu wrogów, z którymi nie chcemy w danej chwili walczyć, możemy tymczasowo wysłać do ukrytego wymiaru i potem się z nimi rozprawić – co ciekawe jeśli chcemy na dłuższy czas odpocząć od powtarzalnych walk, to można zresetować ilość oponentów znajdujących się w ukrytym wymiarze, płacąc za to walutą w grze – no cóż, nie ma nic za darmo.
Czy jest coś w tej produkcji, co wskazałbym jako jej słaby punkt? Paradoksalnie fabuła, która napędzała pierwszą połowę gry. O ile w pierwszej części ze względu na jej liniowy charakter wydarzenia bardzo szybko się zmieniały, tak w kontynuacji twórcy trochę stonowali i w ogólnym rozrachunku w mojej ocenie historii zabrakło oryginalności. Wszystko to już gdzieś pojawiło się setki razy w wielu podobnych produkcjach. Bardzo dobrze, że postacie mają swoją historię, co nadaje im głębi, ale jakoś nie miałem szczególnie wielkiej motywacji, aby zaciekawić się ich losami. Czuć w tym wszystkim trochę sztampy i poprawności. Bohaterom niewątpliwie brakuje charyzmy, tej iskry, która wyróżniałaby ich na tle zalewu generycznych postaci, jakie pojawiają się w przeciętnych produkcjach z tego gatunku, ale z drugiej strony historia ma swoje momenty i staje się bardziej angażująca pod koniec gry. Z minusów warto też wspomnieć o kwestiach technicznych, dotyczących optymalizacji kodu dla komputerów Mac z procesorami M1. Większość problemów z zawieszaniem się gry została już wyeliminowana łatką, ale twórcy zapowiadają w pełni natywne wsparcie dla nowych Maców w kolejnych aktualizacjach. W przypadku urządzeń mobilnych (iPad Air 3) złego słowa nie mogę napisać — gra działała bardzo płynnie i stabilnie.
Hironobu Sakaguchi potwierdził na Twitterze wydanie wkrótce dużej aktualizacji wzbogacającej grę o nową zawartość tzw. post game content. Nowy świat The Void Realm i tryb New Game Plus mogą być dobrą zachętą, aby ponownie spotkać się z bohaterami i stawić czoła nowym wyzwaniom. Z informacji zamieszczonych w grze zalecany poziom doświadczenia to 65 dla nowej lokacji — czuję, że będzie ciężko!
Właściwy dobór ekwipunku i odpowiednie rozwijanie drzewka umiejętności często mają decydujący wpływ w walkach z najbardziej wymagającymi bossami.
Fantasian niewątpliwie skradnie serce fanom staroszkolnych jRPGów. Jeśli graliście w stare „fajnale”
to odnajdziecie tutaj wiele podobieństw i poczujecie się jak w domu. Hironobu Sakaguchi włożył w ten projekt mnóstwo serca, a zaprzęgniecie doświadczonej ekipy do produkcji, mogło wyjść tylko tej grze na dobre. Jeśli chodzi o trzon rozgrywki, wszystko jest tutaj przemyślane od początku do końca, a sama gra stawia przed graczem niemałe wyzwanie dając mu w zamian ogromną satysfakcję gdy ten upora się z przebiegłymi bossami. W grze pojawiło się kilka nowych pomysłów jak wyżej wspomniany już Dimengeon Battle System. Wyjątkowość tej produkcji podkreśla oprawa graficzna. Dioramy prezentują się imponująco i niczego podobnego nie zobaczycie w żadnej innej grze. Muzyka Nobuo Uematsu zupełnie tak jak w Final Fantasy potrafi wzruszyć, zagrzać do boju czy na chwilę zrelaksować lub rozbawić.
Na pewno czeka Was długa przygoda, może miejscami monotonna i frustrująca, ale w rezultacie niezwykle satysfakcjonująca. Zakończenie bardzo mi się spodobało i w pełni wynagrodziło poświęcony grze czas. Poza wyjątkowym i przepięknym wykonaniem Fantasian zabłysnął dla mnie przemyślanym systemem rozwoju postaci, bardzo przyjemnym i wciągającym systemem walki i dającymi popalić walkami z bossami. Wymienione elementy zdołały na tyle przyciągnąć mnie do tego tytułu, że pomimo niezbyt odkrywczej fabuły grało mi się w to całkiem przyjemnie i jeśli nie przeszkadzają wam naleciałości ze staroszkolnych japońskich RPGów, to nie pozostaje mi nic innego jak gorąco polecić Wam tę produkcję.
Plusy
- Możliwość wykonywania w dowolnej kolejności zadań składających się na wątek główny
- Rozbudowany system rozwoju postaci
- Przyjemny i angażujący system walki
- Wysoki poziom trudności i wymagające walki z bossami
- Lokacje wykonane w formie dioram robią niesamowite wrażenie
- Ścieżka dźwiękowa autorstwa Nobuo Uematsu
- Satysfakcjonujące zakończenie
Minusy
- Fabuła nie wyróżnia się niczym oryginalnym na tle podobnych produkcji
- Częstotliwość losowych walk jest na dłuższą metę irytująca jeśli rzadko korzystamy z systemu Dimengeon
- Problemy po premierze gry dotyczące optymalizacji kodu dla komputerów Mac z procesorem M1
Prześlij komentarz