Początki bywają trudne – to powiedzenie jak ulał pasuje do moich doświadczeń z tytułem, który został zapamiętany przez graczy jako innowacyjny, ale jednocześnie kontrowersyjny. Cierpliwość i dociekliwość zostały jednak w końcu wynagrodzone, pozwalając mi lepiej zrozumieć wizję twórców i w końcu ulec magii przedstawionego świata, w którym mogłem poczuć się znowu jak mały chłopiec.
Twój świat będzie taki, jakim go sobie sam urządzisz
Zapomnijcie o wszystkim, do czego przyzwyczaiły Was tradycyjne, japońskie RPGi. Legend Of Mana jest kapryśna, robi wszystko na opak i w ogóle na początku może wydawać się Wam bardzo dziwna – tym bardziej ekscentryczna jeśli nie mieliście wcześniej w ogóle styczności z grami z serii Mana (聖剣伝説, Seiken Densetsu). Rzuceni w przepiękną, baśniową krainę, rządzącą się własnymi zasadami i logiką możemy na początku poczuć się nieco zagubieni, bo nikt nie prowadzi za rączkę i nikt niczego tutaj nie wyjaśnia. Istotą tej produkcji jest eksploracja, eksperymentowanie i odkrywanie samemu zakamarków świata Fa'Diel, dzięki zdobywanym artefaktom, które przywracają go do życia. Każdy taki artefakt, jaki stawiamy na mapie, odpowiada nowej lokacji, która kryje w sobie interesujące postacie i związane z nimi ciekawe historie.
Twórcy dla odmiany, zamiast serwować nam rozwleczoną fabułę, postanowili skupić się na krótkich epizodach, w których bierzemy udział bardziej jako przypadkowy wędrowiec-obserwator niż bohater wybrany przez przeznaczenie. Niektóre wątki zostały rozciągnięte na kilka części, ale to od gracza przede wszystkim zależy czy będzie chciał je doprowadzić do końca. Nieliniowość i niczym nieskrępowana swoboda eksploracji jest zawsze pretekstem do rozpoczęcia nowej przygody i poznania ekscentrycznych mieszkańców zamieszkujących magiczny świat Fa’Diel. Deweloperzy zadbali o to, aby przedstawione wydarzenia w grze nie były monotonne i powtarzalne. Nie każda przygoda musi skończyć się ubiciem bossa. Czasami trzeba będzie zdobyć pewien przedmiot lub wysilić szare komórki, rozwiązując nieskomplikowaną łamigłówkę.
Dokładając kolejne artefakty na mapę świata, nie tylko uzyskujemy dostęp do nowych lokacji i przygód, ale przede wszystkim otwierają się przed nami nowe możliwości. Jeśli pomożemy kowalowi Wattsowi, to krasnolud nauczy nas jak wykuwać broń. Z czasem uzyskamy dostęp do laboratorium, w którym można będzie stworzyć Golema i odpowiednio go uzbroić, aby ten wspierał nas w walce. Podobnie jak w grach z serii Pokémon łapiemy stworki, a właściwie to chodzące jaja?! Gdy wykluje się z nich w końcu zwierzak, będzie można go karmić wyhodowanymi w sadzie owocami i zabierać ze sobą jeśli tylko będziemy mieli na to ochotę. Każdy z takich pomocników ma inne umiejętności. Bardzo przydatnym kompanem okazał się smok, który nie szczędził ognia na uporczywych przeciwników, uszczuplając im skutecznie pasek energii.
Nadgryziony zębem czasu system walki
Podczas eksploracji często będziemy brać udział w potyczkach z różnorodnymi przeciwnikami zamieszkującymi poszczególne rejony Fa’Diel. Niestety, realizacja starć w Legend Of Mana pozostawia sporo do życzenia. Walki podobnie jak w innych częściach serii odbywają się w czasie rzeczywistym, ale potrafią irytować swoją topornością. Protagonista porusza się ślamazarnie, a umiejętności specjalne często odpalane są z opóźnieniem. Zawodzi również sztuczna inteligencja naszych towarzyszy. Golem to dosłownie i przenośni zakuta metalowa pała! Często, zamiast wspomóc głównego bohatera w walce stoi bezczynnie, podziwiając piękne widoki. Największą jednak bolączką dotyczącą walk jest ich niski poziom trudności. Pojedynki z bossami również nie stanowiły dla mnie większego problemu, a szkoda, bo przy tylu umiejętnościach do nauczenia i broni do wyboru można było uczynić walki bardziej emocjonującymi. Jeśli chcecie wyzwania, to musicie uzbroić się w cierpliwość, ale o tym kilka akapitów dalej.
Świat, w którym można się zakochać od pierwszego wejrzenia
Macie ochotę na egzotyczne wakacje w towarzystwie sympatycznych krabów? Płyńcie na Madora Beach!
Spoglądając na zrzuty ekranu, nie trudno jest zachwycić się tymi przepięknymi, szczegółowymi i tryskającymi żywymi kolorami lokacjami. Niezależnie od tego czy przemierzamy wypełniony bujną roślinnością las, rajską plażę czy małe urokliwe miasteczko, to każda z tych miejscówek stanowi obfitą ucztę dla oczu. Wystarczy spojrzeć na wnętrza, które wypełnione są różnej maści drobiazgami, sprawiając wrażenie, że obcujemy ze światem żywym i zamieszkałym. Na iPadzie Air 3 w rozdzielczości 2224 × 1668 gra wygląda obłędnie. Odpowiedzialny za remaster deweloper M2 spisał się na medal, dzięki czemu Legend Of Mana zachwyca dziś tak samo jak ponad dwadzieścia lat temu.
W nienaruszonej formie pozostawiono wygląd wszystkich pojawiających się w grze postaci, przeciwników i bossów. Na 10,5-calowym ekranie iPada ich pikselowe sylwetki nie rzucały mi się w oczy i nie miałem z tym żadnego problemu, ale doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ze obcując z tym tytułem na dużym ekranie można mieć zgoła odmienne odczucia. Baśniowej estetyki dopełnia rewelacyjna ścieżka dźwiękowa napisana przez Yoko Shimomurę. Jeśli nie przypadną Wam do gustu na nowo zaaranżowane utwory, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby cieszyć się ich oryginalnymi wersjami.
Legend Of Mana to jedna z tych gier, która mimo swoich wielu niedociągnięć i bolączek potrafi zauroczyć i sprawić, że na wszystkie te archaizmy można przymknąć oko. Jako fanowi serii Mana, nie trudno było mi zatopić się w klimat tego świata, ale dla osób nieobeznanych z tym uniwersum zaczynanie swojej przygody od tego tytułu może zniechęcić i niepotrzebnie frustrować. Brak liniowości i postawienie na eksplorację ma jednak swoją cenę. Sporo wydarzeń można z łatwością przegapić, więc osoby chcące za jednym razem poznać wszystkie historie muszą posiłkować się poradnikiem. Często zdarzało mi się tak, że nie wiedziałem co dalej zrobić i błądziłem tu i tam. Jeśli nie jesteście wystarczająco cierpliwi i obce są Wam archaizmy starej szkoły, to możecie się rozczarować. Miałem takie momenty, że próbowałem niemal wszystkiego, ponownie zaczepiając każdego napotkanego NPC-a, odwiedzając odkryte już lokacje i sprawdzając, czy coś się nie zmieniło od ostatniej wizyty, aby ruszyć dalej do przodu. Zaliczyliście zadanie? Świetnie! Teraz domyślcie się, gdzie dostaniecie kolejne. Wskazówek jest tyle, co kot napłakał i trzeba nieraz nagłowić się nad tym, co twórcy mieli na myśli.
Wiele rzeczy w tej grze nie jest do końca wystarczająco wyjaśnionych jak chociażby system ulepszania broni. Z jednej strony fajnie, że twórcy wymuszają na grającym eksperymentowanie i odkrywanie zawiłości mechanik, ale z drugiej strony jest to bardzo czasochłonne i po dłuższym czasie nużące. Nie jest to w moim odczuciu wadą gry. Jest wiele produkcji, które wymuszają do zajrzenia do innych zewnętrznych źródeł, FAQ, aby zrozumieć to, co zostało przez twórców pobieżnie przedstawione. Będąc jeszcze przy mechanice ulepszania broni, można to całkowicie olać, przejść grę na normalnym poziomie trudności i klepać przez większość czasu przycisk ataku, ale jeśli zależy nam na wykuciu potężnej broni, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zgłębić tajniki tego systemu. Sam skopiowałem receptę na broń znalezioną w internecie i następnie zmodyfikowałem ją do własnych potrzeb.
Legend Of Mana możemy doświadczać na różne sposoby, co jest niewątpliwie mocnym atutem tego tytułu. Jeśli mamy dosyć powtarzających się walk, to możemy całkowicie je wyłączyć, skupiając się tylko na eksploracji. Budowanie świata z artefaktów można porównać do piaskownicy, w której za każdym podejściem odkrywamy coraz to nowe rzeczy. Legend Of Mana to jedna z tych gier, która rozwija skrzydła dopiero tam, gdzie się kończy. Bardzo dobrze zaimplementowany tryb NG+, możliwość podniesienia poziomu trudności (tryb nightmare) i wreszcie okiełznanie systemu ulepszania broni czy konstruowania golemów może sprawić niemałą frajdę.
Krasnoluda Wattsa możemy spotkać również w innych grach z serii Mana.
Po ukończeniu gry i zobaczeniu wszystkich 68 wydarzeń jestem w stanie zrozumieć, że Legend Of Mana można kochać albo nienawidzić. Twórcy wrzucili do tej gry mnóstwo pomysłów, które nie każdemu mogą się spodobać, ale z drugiej strony dali grającemu wolną rękę w podejmowaniu decyzji i kształtowaniu świata. Fani staroszkolnych jRPGów lubiący innowacje i eksperymenty w systemie rozgrywki powinni obowiązkowo zainteresować się tym tytułem. Nieliniowość i otwarty system progresji sprawiają, że jest wiele powodów, aby powracać do tej produkcji, w której Wasza naturalna ciekawość świata jest zawsze wynagradzana, a Wasze wybory faktycznie ten świat kształtują.
Ocena: 8 / 10
| Apple iOSDeweloper: M2Wydawca: Square Enix
Plusy
- Duża swoboda w podejmowaniu decyzji i kształtowaniu świata
- Przedstawione historie i związane z nimi ekscentryczne postacie
- Obłędna oprawa graficzna
- Ścieżka dźwiękowa
- Ciekawe i zróżnicowane lokacje
- Mnóstwo aktywności pobocznych
- Masa umiejętności do nauczenia, które można dopasowac do własnego stylu gry
Minusy
- Toporny system walki i towarzyszące mu archaizmy z oryginalnej wersji
- Niski poziom trudności
- Zaimplementowanie wielu różnych mechanik, które nie zostały należycie objaśnione graczowi
- W niektórych zadaniach brak sensownego uzasadnienia dla wykonywania pewnych czynności
Prześlij komentarz