Ostatnio często zdarzają mi się sentymentalne powroty do cudownych czasów świetności gier 2D. Trudno mi stwierdzić czy był to najlepszy okres w moim growym życiu, ale we wspomnieniach związanych z moją pierwszą konsolą – Mega Drive nostalgia zawsze jest silna. Szesnastobitowy sprzęt od Segi pewnie dla wielu z Was słusznie kojarzy się z niebieskim jeżem w czerwonych trampkach. Wśród wielu innych świetnych gier wydanych na tę platformę znalazł się kultowy dziś klasyk, jedna z najlepszych bijatyk chodzonych, w jaką dane było mi zagrać. Tytuł ponadczasowy, ulepszony w stosunku do oryginału w niemal każdy możliwy sposób.
Gdy szesnastobitowe konsole zawitały w końcu pod strzechy, gracze na całym świecie mogli doświadczyć rozrywki niemal na takim samym poziomie jak w salonach Arcade. Dla Segi była to doskonała okazja, aby wprowadzić do swojej oferty produkcje, które wykorzystają w pełni możliwości nowego sprzętu i pozwolą poczuć się graczom jakby byli w budzie z automatami. W 1991 roku bibliotekę Mega Drive zasiliła pierwsza część Streets Of Rage. Jak na możliwości 16-bitowej maszynki był to przyzwoity tytuł na start, który, pomimo że został dobrze przyjęty przez graczy, to nawet jak na tamte czasy nie było to nic spektakularnego. Najlepsze dopiero miało nadejść.
Sega nie poszła po najmniejszej linii oporu i nie zrobiła leniwej kontynuacji. Deweloperzy podeszli profesjonalnie do tematu, zostawiając to, co działa dobrze i ulepszając wszystko inne, co tylko się dało. Poruszające się sylwetki postaci są większe i szczegółowe, a sama rozgrywka jest o wiele bardziej dynamiczna. Poprawiono animację, która jest bardzo płynna, nawet wtedy gdy na ekranie jest tłoczno. Otoczenie jest jeszcze bardziej kolorowe i bogate w detale. Wisienką na torcie jest niesamowita ścieżka dźwiękowa napisana przez Yuzo Koshiro i Motohiro Kawashimę, stanowiąca wręcz wizytówkę tej produkcji.
Wydarzenia przedstawione w Streets Of Rage 2 mają miejsce rok po rozbiciu przez przebojowe trio przestępczej organizacji kierowanej przez tajemniczego Mr. X. Gdy wydawało się, że ulice miasta ponownie staną się bezpieczne, żądny zemsty Mr. X, stał się jeszcze potężniejszy niż kiedykolwiek, porywając w odwecie Adama. W kontynuacji zastąpi go Max Thunder, były zawodowy zapaśnik i dobry przyjaciel Axela Stone. Na ratunek Adamowi do nieustraszonej ekipy dołącza również jego młodszy brat Eddie „Skate” Hunter.
Dlaczego to właśnie „dwójka” uważana jest przez wielu graczy na świecie za najlepszą odsłonę serii? Sekret między innymi tkwi w tych czterech postaciach do wyboru, z których każda wymusza zupełnie inny styl gry. Axel jest najbardziej uniwersalnym wojownikiem i świetnie sprawdza się na początek. Zabójcza Blaze jest bardzo zwinna i posiada ciekawe kombinacje ciosów. Trudniejszymi do opanowania postaciami są Max i Skate. Ten pierwszy jest bardzo ociężały, ale potrafi dobrze przyłożyć. Skate natomiast jak to dzieciak, jest dużo słabszy, ale jego efektowne popisy na rolkach potrafią zdziałać cuda i przy opanowaniu tego bohatera nawet najbardziej dopakowani bossowie nie będą Wam straszni. Dodanie tych dwóch skrajnie od siebie różniących się zadymiarzy w pewien sposób równoważy rozgrywkę, czyniąc ją jeszcze bardziej emocjonującą, stawiając konkretne wyzwanie przed graczem.
Do kryjówki Mr.X wiedzie kręta droga podzielona na 8 etapów i najeżona oprychami różnej maści. Począwszy od „chłopców do bicia”, którzy padają natychmiast na glebę po soczystym uderzeniu z bani, po zdegenerowanych irokezów w charakterystycznych żółtych kurtkach, wojowników ninja z ostrymi katanami czy gangów motocyklowych uzbrojonych w granaty. Spotkamy też bardziej wymyślnych mutantów, z których jeden przypomina mi skrzyżowanie Blanki z Vegą ze Street Fightera II. Jednym z bardziej irytujących bossów jest dla mnie Jet – koleś z plecakiem odrzutowym, który nie dość, że potrafi skutecznie robić uniki, to jego kontra potrafi być błyskawiczna. Bardzo podobało mi się, jak pod koniec gry zwykli przeciwnicy, którzy w początkowych etapach padali jak muchy, stali się bardziej agresywni i cwani np. taki Donovan jako jeden z szeregowych oprychów potrafił skutecznie przyblokować kopnięcie z wyskoku – świetny patent, dzięki któremu naprawdę czujemy, że jest ciężko. Rozgrywka nabierze dodatkowych rumienców jeśli wyjdziecie na ulicę z kumplem czy dziewczyną. W trybie dla dwóch graczy jest nie tylko raźniej, ale i trochę łatwiej niż solo.
Streets Of Rage 2 potrafi pozytywnie zaskoczyć w kwestii sterowania. Niby tylko jeden przycisk odpowiedzialny za podstawowy atak, ale w połączeniu z D-padem z takiej kombinacji można naprawdę wiele wycisnąć. Uderzenia z główki, z kolana, przewroty i ciosy specjalne – łącząc to wszystko odpowiednio, można złożyć efektownie wyglądające kombinacje ciosów. W czyszczeniu ulic z obleśnych typów spod ciemnej gwiazdy przydaje się porozrzucana w różnych miejscach broń. Metalowe rury, miecze i noże - każdy z pewnością znajdzie swoją ulubioną zabawkę. Ze zmian na plus w porównaniu do poprzedniczki warto wspomnieć przede wszystkim o pozbyciu się ataku specjalnego z policyjnym samochodem, strzelającym pociskami w złoczyńców, ponieważ taka kilkusekundowa scenka przerywnikowa niepotrzebnie zakłócała rozgrywkę, wybijając z rytmu beztroskiego mordobicia. Zamiast tego przypisano każdej z postaci mocne ataki specjalne, które jednak kosztują utratę cennej energii.
Wysportowana Blaze zachwyca atakiem specjalnym. Po prawej nieustraszony Eddie „Skate”
Hunter, który zrobi wszystko, aby uratować porwanego brata.
Recenzowana wersja gry dla konsoli Nintendo Switch jest częścią składanki SEGA Mega Drive Classics, dzięki której możemy zagrać w ponad 50 hitów, które zasiliły bogatą bibliotekę tej niezapomnianej 16-bitowej konsoli. Tradycją już stało się w takich kompilacjach dodawanie różnych udogodnień jak np. możliwość zapisu stanu gry w dowolnym momencie czy przewijanie - niczym jak magnetowidzie rozgrywki do tyłu. Nie mogło zabraknąć szeregu opcji związanych z wyświetlaniem obrazu. Do wyboru jest kilka filtrów pozwalających zniwelować rzucającą się w oczy pikselozę na dużych wyświetlaczach. W trybie przenośnym Streets Of Rage 2 nawet bez nałożenia filtrów prezentuje się zacnie – wprost wymarzony tytuł dla handhelda. Ciekawym efektem graficznym jest zaokrąglenie rogów i stworzenie złudzenia pochylonego ekranu pod pewnym kątem, co jeszcze bardziej potęguje arkadowe doznania.
Jak bardzo bym się starał, to jednak żadne słowa nie są w stanie opisać tego jak świetnie zaprojektowana jest ta gra. Każda jej cząstka jest przemyślana i dopracowana. Streets Of Rage 2 w żadnym wypadku nie jest innowacyjnym tytułem i nie wymyśla koła na nowo, ale dzięki przemyślanemu połączeniu wielu elementów działa niczym dobrze naoliwiona maszyna. Mogę Wam w nieskończoność opowiadać o tym jak wygląda ten kultowy tytuł, ale żeby go poczuć musicie po prostu w niego zagrać. Przeszedłem tę grę już wiele razy i wciąż nie mam dość! Od przyciągającej wzrok oprawy graficznej, po wciągającą dynamiczną rozgrywkę i ścieżkę dźwiękową, która potrafi wprowadzić w psychodeliczny trans. O tak! Streets of Rage 2 ma to wszystko, co można sobie wymarzyć w idealnej produkcji z gatunku beat ’em up.
Ocena: 10 / 10
Prześlij komentarz