Czekałem, czekałem i w końcu doczekałem się kolejnego Directa! Nintendo nie zawiodło i znowu pozytywnie mnie zaskoczyło zapowiedziami nowych gier. Zdążyłem już ochłonąć po prezentacji i mogę bez wszelkich wątpliwości napisać, że kolejne miesiące zapowiadają się niezwykle interesująco. Dobrych tytułów na Switcha na pewno nie zabraknie.
Kto by się spodziewał, że taka niszowa produkcja jak LIVE A LIVE zostanie po wielu latach odkopana i odświeżona w stylistyce HD-2D? Poza tym „bomby” w postaci Chrono Cross: The Radical Dreamers Edition, Front Mission 1 & 2 czy Xenoblade Chronicles 3
udowodniły, że Japończycy nie zapomnieli o starych wyjadaczach, nie wspominając już o wcześniejszych zapowiedziach (TRIANGLE STRATEGY, Advance Wars 1+2: Re-Boot Camp) potwierdzających tylko, że taktyczne RPGi mają się dobrze i tak trzymać!
Początek miesiąca upłynął mi na dobiciu brakujących trofeów i w rezultacie zdobyciu platyny w Personie 3: Dancing in Moonlight. Roztańczony pognałem z pomocą wąsatemu hydraulikowi, aby po raz kolejny uratować porwaną księżniczkę i sprawić lanie przebiegłemu Bowserowi w New Super Mario Bros. U Deluxe.
Konami z okazji święta zakochanych wypuściło aktualizację do Castlevania: Grimoire Of Souls. Poza kolejną księgą z nowymi poziomami do przejścia, na łowców wampirów czeka masa ekwipunku do zdobycia jak i całkiem ładnie prezentujące się walentynkowe skórki. Shanoa w czerwonej sukni wygląda tak kusząco, że nie mogłem się oprzeć i udałem się z nią na randkę do zamku Drakuli, o czym możecie przeczytać trochę niżej.
Udało mi się znowu odkryć całkiem ciekawą VNkę. Christmas Tina: Ephemeral Views of Winter
opowiada historię dwojga młodych ludzi, którzy przybyli do Tokio w 1988 roku, aby odmienić swoją przyszłość. Dzieląca ich bariera językowa jest pretekstem do wielu zabawnych sytuacji, a wyjątkowa prezentacja sprawia, że obcowanie z tym tytułem jest niezwykle wciągającym doświadczeniem.
❱❱ Zimowe zakupy ❱❱ Kolekcja
W tym roku na żabią półkę z grami zawitały cztery tytuły na Switcha (Donkey Kong Country: Tropical Freeze, Samurai Shodown, Shovel Knight: Treasure Trove i The Wonderful 101: Remastered). Dla mnie, jako wielbiciela dwuwymiarowych platformówek przygody wesołych małpiszonów to must-have w kolekcji podobnie jak rycerz z łopatą. Samurai Shodown to pierwsza bijatyka, jaką mam na półce i na pewno nie ostatnia. O The Wonderful 101 słyszałem wiele dobrych rzeczy - w końcu za produkcję tej gry odpowiada PlatinumGames, więc liczę na soczystą i szaloną rozwałkę.
Kolekcja dobiła do 25 pudeł, a kompletny zbiór możecie zobaczyć tutaj. Wciąż jeszcze brakuje mi wiele tytułów, ale te stopniowo będę uzupełniał. Poza tym nadchodzące zapowiedzi sprawiły, że będzie to ciężki czas dla mojego portfela, ale cóż, taki urok bycia zbieraczem plastikowych pudełek.
❱❱ Christmas Tina: Ephemeral Views of Winter ❱❱ PC
Jing i Kanna pochodzą z różnych środowisk. Chłopak oblał egzaminy na uniwersytet i postanowił wyjechać z Chin do Tokio, aby zarobić pieniądze i spróbować ponownie dostać się na uczelnię. Kanna, dziewczyna z japońskiej wsi, zarobione pieniądze chce przeznaczyć na operację serca młodszej siostry Emi. Los sprawił, że ta dwójka znalazła pracę w firmie zajmującej się nieruchomościami. Jing jednak nie zna japońskiego, a Kanna nie rozumie nic po chińsku. Bariera językowa na początku sprawia im spore trudności, które nie jest łatwo im przezwyciężyć, tym bardziej że dziewczyna jest nieśmiałą introwertyczką.
Produkcja od studia Nekoday zrobiła na mnie duże wrażenie wyjątkową prezentacją - to nie jest standardowy tytuł z portetami postaci i statycznymi tłami. Prolog stanowiący retrospekcję został przedstawiony w formie minimalistycznych grafik w odcieniach sepii i z charakterystycznymi efektami, jakie możemy oglądać w starych filmach. Potem jest jeszcze lepiej. Dzięki odpowiedniemu kadrowaniu i szczątkowej animacji czasami miałem wrażenie, jakbym oglądał anime. Tła są bardzo szczegółowe, a użyta paleta kolorów natychmiast przywołała mi twórczość Makoto Shinkaia.
Christmas Tina: Ephemeral Views of Winter na pewno przypadnie do gustu miłośnikom kotów, jako że pewien czarny tajemniczy czworonóg przewija się przez kolejne rozdziały. Mnie osobiście przyciągnęło do tej noweli miejsce i czas, w jakich twórcy przedstawili historię. Byłem ciekaw, jak wyglądało życie w intensywnie rozwijającej się Japonii pod koniec lat osiemdziesiątych. Pomimo że jest to kolejna typowa „życiowa” historia, jakich wiele, to bardzo przyjemnie się ją śledzi. Sporo uwagi poświęcono również postaciom drugoplanowym i ukazaniu mrocznego oblicza tętniącego życiem Tokio. Przede mną kolejne rozdziały do przeczytania, więc jeszcze trochę zabawię w Kraju Kwitnącej Wiśni.
❱❱ Castlevania: Grimoire Of Souls ❱❱ Apple Arcade
Z każdą nową aktualizacją od Konami jest coraz trudniej, dlatego ważne jest, aby rozwijać swoją postać i nieustannie ulepszać ekwipunek. Wszystko to wymaga grindu i farmienia potrzebnych materiałów na ulepszanie broni, ale w tej grze jest to tak przyjemne, że zawsze z chęcią w wolnym czasie do niej siadam na krótkie sesje.
Siódma księga poza czterema nowymi lokacjami dodaje tradycyjnie nowe bronie i przedmioty do zdobycia. W chwili gdy piszę te słowa, nie dotarłem jeszcze do głównego bossa, ale liczę na nagrodę w formie nowej grywalnej postaci. Aktualizacja 1.3.0 zwiększa limity dla poziomów postaci i ekwipunku odpowiednio z 50 na 55 poziom. Twórcy przy okazji poprawili kilka pomniejszych błędów, jakie zgłaszali użytkownicy w poprzedniej wersji.
Moją najpotężniejszą postacią jest Alucard, który jednak wciąż ma problemy z przedarciem się przez zamkowe labirynty. Trzeba będzie w najbliższych dniach popracować nad jego statystykami, ale sam fakt, że nie jest łatwo, jeszcze bardziej motywuje do podjęcia wyzwania. Drugą moją ulubioną postacią jest Shanoa. W nowej walentynkowej kreacji prezentuje się niezwykle elegancko - rozwijanie tej postaci sprawia mi teraz jeszcze większą przyjemność.
Zacząłem swoją przygodę z New Super Mario Bros. U Deluxe i nie mogę się oderwać od tej gry. Klasyczna, lekko podrasowana formuła wciąż świetnie działa i daje ogromną frajdę. Dwuwymiarowy Marian ma wszystko w sobie to, co powinna mieć najlepsza platformówka - świetnie zaprojektowane poziomy z ukrytymi lokacjami i różnorodne dopałki, których właściwe wykorzystanie może znacząco ułatwić rozgrywkę. Można nawet pojeździć na Yoshim! Magia Nintendo wylewa się z tej produkcji niczym słodki miód.
Nie wiem tylko, kiedy w końcu zaliczę te wszystkie 164 poziomy (w wersji Deluxe dostajemy również New Super Luigi Bros. U). Spoglądając na mapę świata, mam jeszcze spory kawałek Grzybowego Królestwa do ogarnięcia, więc księżniczka Peach musi uzbroić się w cierpliwość.
Prześlij komentarz