Ponad miesiąc spędziłem w Norzelii, pogrążając w stagnacji ten blog i poświęcając niemal każdą chwilę wolnego czasu dla tego taktycznego RPG-a. Zachęcony tym, co zobaczyłem w wersji demonstracyjnej gry, szykowałem się na ucztę pokroju Final Fantasy Tactics czy Tactics Ogre. Naszpikowana intrygami dojrzała fabuła i barwne postacie sprawiły, że wsiąknąłem na ponad sto godzin.
Tytułowy trójkąt stanowią trzy mocarstwa, które już w przeszłości prowadziły między sobą zaciętą wojnę o surowce. Na północy w skutej lodem krainie znajduje się Wielkie Księstwo Aesfrost, ponad wszystko ceniące sobie wolność jednostki i mające dostęp do bogatych złóż żelaza. Na wschodzie pośród rozpościerającej się bezkresnej pustyni leży Święte Państwo Hyzante, jako jedyne w Norzelii dysponuje zasobami soli i zasłynęło z najlepszych na kontynencie wykwalifikowanych medyków. Gdzieś mniej więcej pomiędzy tymi dwoma państwami znajduje się neutralne, położone nad rzeką królestwo Glenbrook, które dzięki swojej atrakcyjnej lokalizacji stwarza dogodne warunki dla rozwoju handlu. Zwaśnione niegdyś nacje, choć mają odmienne interesy i idee, próbują jednak umocnić panujący pokój poprzez wspólne przedsięwzięcie, jakim jest prowadzenie prac nad wydobywaniem surowców w nowej kopalni. Ociepleniu stosunków sprzyja również zbliżający się ślub głównego bohatera Serenoy Wolfforta reprezentującego królestwo Glenbrook z narzeczoną Fredericą z Wielkiego Księstwa Aesfrost. Na początku gry nic nie wskazuje na to, aby ta sielanka miała się skończyć, a jednak pewne niespodziewane odkrycie staje się zarzewiem nowego konfliktu.
Piękno TRIANGLE STRATEGY tkwi w niezwykle interesującej i ekscytującej historii, w której wydarzenia na arenie politycznej zmieniają się jak w kalejdoskopie. Znienawidzony wróg nagle stał się moim sojusznikiem, a Ci, na których mogłem zawsze liczyć, wbijają mi nóż w plecy. Zdrady i intrygi to chleb powszedni tej produkcji, co nierozerwalnie jest związane z trudnymi wyborami, jakich będziemy często dokonywać. Dzięki opcjonalnym scenkom będziemy mogli obserwować, jak nasze poczynania postrzegane są przez strony zaangażowane w konflikt. Zanim przystąpimy do walki, dokonujemy rozeznania sytuacji w fazie eksploracji, rozmawiając z różnymi postaciami, które czasami mogą (ale nie muszą) wpłynąć na naszą ostateczną decyzję. Droga, jaką obierzemy, będzie zależała od wyniku głosowania, a więc od tego czy uda Wam się przekonać swoich współtowarzyszy do podjętej decyzji. Każdy wybór ma realny wpływ na dalszą rozgrywkę, więc podczas pierwszego przejścia na pewno nie zobaczycie wszystkiego, co do zaoferowania ma ten tytuł.
W końcu przychodzi czas na długo oczekiwaną walkę podzieloną na tury. Ten element gry sprawił mi najwięcej frajdy, ale cóż się dziwić skoro to sama esencja taktycznych RPG-ów. Dzięki różnorodnym jednostkom i ich unikalnym umiejętnościom jest nad czym myśleć podczas planowania kolejnego ruchu. Protagonista sprawdza się doskonale w roli szermierza-wojownika, a jego doradca Benedict wspiera całą drużynę zaklęciami podnoszącymi czasowo statystyki ataku lub obrony. Młoda Frederica toruje drogę do zwycięstwa, zamieniając w płomienie najbliższe otoczenie, utrudniając życie wrogowi i ograniczając jego ruchy. Niestrudzony Erador niczym typowy „tank” specjalizuje się w przyjmowaniu na klatę największych obrażeń. Wraz z rozwojem fabuły będziemy mieli wiele razy okazję rekrutować nowe jednostki. Eksperymentowanie ze składem drużyny pozwala wypróbować różne strategie, tym bardziej że dobór odpowiednich postaci do potyczki nie jest zawsze oczywisty.
Milo, wysłanniczka z Hyzante i ponętna tancerka, której umiejętności skradania się zaskoczą niejednego czujnego przeciwnika.
Istotną rolę podczas starć odgrywa również ukształtowanie terenu i pozycje, w jakich znajdują się nasze jednostki. Wzorem innych taktycznych RPG-ów zajście i atak przeciwnika zza pleców premiowany jest zadaniem większych obrażeń, a okrążenie wroga skutkuje dodatkowym atakiem drugiej postaci. Jeden głupi ruch i możemy łatwo stracić cenną jednostkę jeśli wpadniemy w takie kleszcze. Do dyspozycji mamy też niezwykle przydatne w boju jednostki atakujące z dystansu jak np. mobilną Hughette czy sędziwego, ale niezwykle skutecznego Archibalda. Zazwyczaj podczas jednej tury każda jednostka może wykonać jedną akcję lub użyć przedmiotu. Wyjątkiem od tej reguły jest skrytobójczyni Anna, zdolna do przeprowadzenia dwóch akcji po rząd. Jej niezwykle przydatna umiejętność otrucia przeciwników skutecznie ich osłabia, pozwalając silniejszym jednostkom szybko wykończyć wroga. Zwykle w większości misji ich głównym celem jest wyeliminowanie wszystkich wrogich jednostek albo dojście do wskazanego na mapie obszaru.
Erador i jego tarcza potrafią znieść wiele na polu bitwy. Jeśli potrzebujecie niezawodnego „tanka” w swojej drużynie, Erador będzie dobrym wyborem.
Każda z postaci, która uczestniczy w potyczkach zdobywa doświadczenie i nowe umiejętności. Jednostki można awansować dzięki zdobytym medalom. Promocja do wyższej klasy odblokowuje dostęp do niektórych wcześniej niedostępnych umiejętności oraz podnosi statystyki danej jednostki. Wszystkich ulepszeń dokonujemy w obozowisku. Tam też kupujemy potrzebne surowce i wyposażamy naszych bohaterów w przydatne podczas walki akcesoria i przedmioty lecznicze. Jeśli brakuje kasy czy surowców, to te możemy zdobyć, biorąc udział w misjach treningowych, przy okazji pozyskując też cenne punkty doświadczenia.
Rudolph i Anna wspominają dawne dzieje.
Twórcy postarali się, aby prowadzone przez gracza postacie nie były tylko zwykłymi pionkami na mapie. W osobnych, krótkich opowiadaniach poznajemy je bliżej poprzez wydarzenia z przeszłości. Z tej barwnej galerii ciekawych osobowości, jakie znalazły się w TRIANGLE STRATEGY, kilka z nich zyskało moją sympatię jak np. czarny charakter Gustadolph, który ponad wszystko ceni wolność, dając szansę każdemu bez względu na pochodzenie i koneksje. Ciekawą postacią jest też Exharme Marcial, najbardziej ogarnięty przedstawiciel Hyzante, zaślepiony jednak swoją ambicją. Wielowymiarową i intrygującą postacią jest generał Avlora, skrywająca pod ciężką zbroją swoje rozterki i obawy.
Oprawa graficzna zrealizowana w konwencji ochrzczonej przez twórców HD-2D przywołuje natychmiast wydane w 2018 roku OCTOPATH TRAVELER. Fani retro i pikselowej oprawy będą zachwyceni. Uroku pikselowym mapom i ludzikom dodają subtelne efekty rozmycia, oświetlenia i odbijających się od tafli wody promieni słońca. Bardzo podobały mi się efekty towarzyszące rzucaniu czarów – szczególnie tych ofensywnych. Rozbłyski i wybuchy robią wrażenie. Dzięki możliwości swobodnego obracania kamery twórcom w miarę udało się zachować czytelność na polu bitwy. W kwestii oprawy graficznej przyczepiłbym się do kroju czcionki, która w trybie przenośnym jest mało czytelna i męczy wzrok. Optymalizacja jest bardzo dobra, ale nie idealna. Jeśli na ekranie dzieje się dużo, gra potrafi znacząco zwolnić np. w trybie przenośnym podczas obrony miasteczka, efekty rozprzestrzeniającego się ognia powodowały nieprzyjemne klatkowanie. Na szczęście zdarzało się to sporadycznie.
Ścieżka dźwiękowa jest naprawdę dobra i wiele zagrzewających do walki utworów wpadło mi w ucho. Dubbing pozostawił mieszane odczucia. Nie wszyscy aktorzy głosowi przyłożyli się do swojej roli. Niektóre kwestie brzmią, jakby były czytane beznamiętnie z kartki. Z drugiej strony dialogi wypowiadane przez Benedicta czy Exharme wybijały się ponad przeciętność i brzmiały naturalnie. Do wyboru jest również japoński dubbing, ale ten nie przekonał mnie do siebie.
Przejście całej kampanii nie powinno Wam zająć więcej niż 40 godzin, ale tak naprawdę dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa. W trybie New Game Plus zachowujemy wszystkie zrekrutowane jednostki, przedmioty oraz poziom doświadczenia. Przeciwnicy mają podkręcone statystyki, co brutalnie udowadnia już pierwsza misja. Maksymalny poziom w grze wynosi 50 i po jego osiągnięciu postacie już nie zdobywają więcej punktów doświadczenia. NG+ to również doskonała okazja do dokonania innych wyborów i co się z tym wiąże pozyskania nowych jednostek. Po drugim podejściu w swoich szeregach miałem ich 27. W zależności od naszych przekonań, TRIANGLE STRATEGY oferuje cztery różne zakończenia. Warto zdecydowanie poznać je wszystkie, ponieważ w pewien sposób one się uzupełniają, pozwalając lepiej zrozumieć całą tę emocjonującą historię.
Wyczekiwałem TRIANGLE STRATEGY tak bardzo, że zakupiłem grę na premierę i ostatecznie się nie zawiodłem, ale wiele rzeczy twórcy mogliby zrobić lepiej. Spory niedosyt sprawiła mi mała częstotliwość bitew. Jeśli ktoś nastawia się psychicznie na mięsistego taktycznego RPG-a, a dostaje dłużącą się, aczkolwiek całkiem niezłą powieść wizualną, to może czuć się zmęczony i zawiedziony takim formatem. Czasami zdarzało się, że pomiędzy samymi walkami trzeba było obejrzeć nawet pół godziny cutscenek, przejść przez fazę eksploracji i głosowania, aby w końcu stanąć na polu walki. Niektóre misje mają miejsce na tych samych mapach, przez co trochę dało się odczuć powtarzalność, znając już dobrze teren. Powyższe niedogodności nie zmienią jednak faktu, że TRIANGLE STRATEGY broni się wielowątkową i emocjonującą fabułą - na tyle dobrą, że spędziłem w Norzelii ponad 100 godzin. Kilka zakończeń i wiele rozgałęzień motywuje do kolejnego podejścia. Jeśli pokochaliście Final Fantasy Tactics czy Tactics Ogre, to TRIANGLE STRATEGY również powinno zdobyć Wasze serca. Sposób, w jaki twórcom udało się przedstawić zarys konfliktu wraz ze wzbudzającymi zainteresowanie postaciami to niewątpliwie mocna strona tej produkcji, nie wspominając już o tym, że Wasze przekonania mają realny wpływ na to, jak zakończy się ta historia.
Ocena: 8.5 / 10
| Nintendo SwitchDeweloper: Artdink / Square EnixWydawca: Nintendo
Plusy
- Doskonała narracja kampanii pełna zwrotów akcji, intryg i trudnych wyborów
- Satysfakcjonujące i emocjonujące walki
- Przekonujące postacie
- Realny wpływ gracza na przebieg historii
- Kilka zakończeń
- Tryb New Game Plus
- Ścieżka dźwiękowa
Minusy
- Powoli się rozkręca
- Mała częstotliwość walk
- Niezbyt czytelna i mała czcionka w trybie przenośnym
- Powtarzające się mapy
- Nierówny angielski dubbing
Prześlij komentarz