Lato powoli zbliża się ku końcowi, ustępując miejsca deszczowym i chłodnym dniom. Gorący Sierpień sprzyjał aktywnościom na zewnątrz, a ja wykorzystując sprzyjającą aurę, postanowiłem niemal codziennie dojeżdżać rowerem do pracy, co wpłynęło niezwykle pozytywnie na ogólne samopoczucie.
W Sierpniu udało mi się ukończyć tylko dwie gry (LIVE A LIVE i Grisaia: Phantom Trigger Vol. 6).
W kolejnych tygodniach planuję dokończyć to, co już rozgrzebałem, czyli
te trzy tytuły, o których przeczytacie w tym wpisie i ruszyć coś w końcu
z kupki wstydu - no bo ile można kisić te growe ogórki?!
❱❱ Zakupy growe ❱❱ Kolekcja
Zbierania plastiku ciąg dalszy. W Sierpniu i we Wrześniu żabia kolekcja wzbogaciła się łącznie o osiem tytułów. Cieszy szczególnie wypasiona edycja Prinny 1•2: Exploded and Reloaded (Just Desserts Edition) z figurką, albumem wypełnionym przepięknymi ilustracjami, małym plakatem i ścieżką dźwiękową na CD. Oby tylko starczyło mi cierpliwości i wytrwałości do ukończenia obu gier, bo już wystarczająco naczytałem się przerażających rzeczy na temat hardkorowego poziomu trudności przygód pingwina.
Prinny 1•2: Exploded and Reloaded - Just Desserts Edition, Capcom Belt Action Collection, Deathsmiles I & II, Food Girls 2: Civil War, Kaze and the Wild Masks, Koumajou Remilia Scarlet Symphony, Ori and the Blind Forest: Definitive Edition i Teenage Mutant Ninja Turtles: The Cowabunga Collection.
Każda retro-składanka jest zawsze mile widziana w mojej kolekcji i nie inaczej mogło być z Capcom Belt Action Collection - zbiorem świetnych chodzonych bijatyk, które w latach dziewięćdziesiątych królowały w salonach arcade. Pamiętam jak podczas jednego wyjazdu nad morze natknąłem się na budę z grami gdzie stał automat z Knights Of The Round. W tamtych czasach oprawa graficzna tej gry zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Gdy zagrałem w nią ponownie, tym razem na Switchu, to nie straciła nic ze swojego uroku. W zestawie są również takie klasyki jak Final Fight czy Armored Warriors, do których od czasu do czasu na pewno będę wracał. Będąc jeszcze w klimatach retro, na żabią półkę trafiła znakomita kompilacja zawierająca wydane wcześniej przez Konami gry z Wojowniczymi Żółwiami Ninja w roli głównej. Teenage Mutant Ninja Turtles: The Cowabunga Collection to masa zabawy z trzynastoma tytułami z różnych platform, które każdy fan zielonych mutantów powinien znać. Shmupów nigdy za wiele, więc do kolekcji dołączył kolejny, a właściwie to dwa w zbiorczej edycji Deathsmiles I & II. Ponownie skusiłem się na import japońskich wydań. Koumajou Remilia Scarlet Symphony to platformówka osadzona w uniwersum Touhou. Do tej produkcji przyciągnęły mnie mroczne projekty postaci i atmosfera trochę przywołująca mi gry z serii Castlevania. Drugi japoński import to Food Girls 2: Civil War, wizualna nowelka wzbogacona o elementy zarządzania czasem. Urocze dziewczęta i słodkie przekąski - na samą myśl o takim połączeniu zaczynam być głodny. Do kompletu dokupiłem brakującą, pierwszą część przygód Ori - Ori and the Blind Forest: Definitive Edition. Tytułem zamykającym moje sierpniowo-wrześniowe zakupy jest Kaze and the Wild Masks, platformówka przypominająca na pierwszy rzut oka Donkey Kong Country z ciekawymi wyzwaniami, w którą obecnie gram, więc więcej o tym tytule możecie przeczytać nieco dalej. Poza grami w Żabim Stawie zadomowił się mały niebieski glutek znany z serii Dragon Quest, który uwił sobie legowisko na półce z grami - mam nadzieję, że będzie mu tutaj dobrze i nigdzie nie ucieknie.
❱❱ Ace Combat 7: Skies Unknown ❱❱ PlayStation 4
Moje pierwsze podejście do serii, o której coś tam słyszałem, ale tak się złożyło, że nie miałem okazji wcześniej ograć żadnej produkcji z Ace Combat w tytule. Sam nie wiem, czy to wrodzona ciekawość skłaniająca do spróbowania czegoś nowego, czy po prostu chęć bycia przez chwilę asem przestworzy przyczyniły się do tego, że w końcu udało mi się wystartować i wtedy już gra wciągnęła mnie na dobre.
Na początku spodziewałem się, że fabuła zejdzie na drugi plan i będzie tylko dodatkiem do rozgrywki, ale twórcy mnie zaskoczyli, serwując iście filmową i epicką kampanię. Podniebne starcia nie byłyby tak emocjonujące, gdyby nie znakomita ścieżka dźwiękowa zagrzewająca do walki i tworząca wyjątkowy klimat. Jak dla mnie dużym plusem są różnorodne misje nie tylko ograniczające się do potyczek powietrznych. Podobało mi się również wykorzystanie zmiennych warunków atmosferycznych, co miało znaczący wpływ na rozgrywkę.
Ukończyłem już całą kampanię, ale na pewno nie zamierzam rozstawać się z tym tytułem. Wciąż frajdę sprawiają mi pojedynki w trybie multiplayer, a do odblokowania czekają kolejne maszyny. Chciałbym spróbować również sił na wyższych poziomach trudności i może pokuszę się o platynę, tak czy inaczej nie zamierzam zrezygnować z latania!
❱❱ Horizon Chase 2 ❱❱ Apple Arcade
9 września z piskiem opon na platformę Apple Arcade wjechała kontynuacja Horizon Chase. Klasyczne, arkadowe wyścigi, które dla fanów OutRuna czy Top Gear są wręcz obowiązkowym tytułem do sprawdzenia! Dwójka w tytule to jeszcze więcej tego samego w przyciągającej wzrok niezwykle kolorowej i jeszcze bardziej szczegółowej oprawie graficznej.
Z nowości wprowadzono sklep, w którym za zdobytą kasę możemy tuningować odblokowane auta, zmieniać ich kolor i felgi. Nie musimy już martwić się o brak paliwa, jako że całkowicie zrezygnowano z tego ograniczenia. Pojawiły się bonusowe etapy, w których należy w jak najlepszym czasie rozbijać rozsiane po drodze skrzynie. Poza głównym trybem gry (World Tour) można pościgać się w grze wieloosobowej (Playground) albo rozegrać jeden z trzech turniejów (Tournaments).
W porównaniu do poprzedniej odsłony trasy są bardziej zróżnicowane i posiadają rozgałęzienia. W kwestii oprawy graficznej widoczny jest spory skok. Każdy etap posiada swój własny klimat korespondujący z wybranym regionem. W słonecznej Brazylii można podziwiać kolorowe domki w karnawałowej Olindzie, a w Kalifornii poczujecie klimat dzikiego zachodu. Barry Leitch ponownie dostarczył energiczną i pełną gitarowych brzmień ścieżkę dźwiękową. Kawałki są tak dobre, że już kilka wpadło mi w ucho, serwując czyste arkadowe doznania!
Dla mnie Horizon Chase 2 to jedna z większych niespodzianek tego roku i faworyt wśród arkadowych ścigałek. Udało mi się już dojechać do Włoch. Zjem pyszną pizzę i ruszam dalej ku zachodzącemu słońcu.
Sequoia Park, miejscówka, która obecna była w poprzedniej części. W Horizon Chase 2 również będziemy mieli okazję przejechać się po tym malowniczym parku.
❱❱ Kaze and the Wild Masks ❱❱ Nintendo Switch
Swego czasu, będąc szczęśliwym posiadaczem Amigi 1200, ogrywałem mnóstwo dwuwymiarowych platformówek, które pojawiały się w ilościach hurtowych na ten sprzęt. Nie były to łatwe gry, ale przejście kolejnych poziomów zawsze dawało mi ogromną satysfakcję. Nie inaczej jest z Kaze and the Wild Masks, produkcją, której twórcy czerpali mnóstwo inspiracji z Donkey Kong Country, ale klimatem bliżej jej do platformówek z Amigi.
Pozytywnie zaskoczył mnie poziom trudności gry. Beztroskie skakanie w pierwszych poziomach szybko przerodziło się w wyzwanie i przeklinanie pod nosem. Kaze and the Wild Masks to jedna z tych gier, która wymusza na graczu zapamiętywanie układów poziomów, co również tyczy się walk z przebiegłymi bossami. Dla mniej cierpliwych graczy twórcy przewidzieli tryb swobodny, w którym bohaterka ma więcej żyć i dochodzi więcej punktów kontrolnych. Nie zmienia to faktu, że gra potrafi dać w kość nawet platformowym wyjadaczom. Swoją drogą może to być dla mnie dobra rozgrzewka przed bezlitosnym i brutalnym Prinnym.
Tytułowe maski porozrzucane po świecie gry dają protagonistce przydatne umiejętności takie jak np. możliwość wspinania się po ścianach czy swobodnego pływania. W każdym etapie czekają na gracza bonusowe mini gry i znajdźki pozwalające np. odblokować obrazek w galerii czy dostęp do dodatkowego poziomu.
Oprawa graficzna stylizowana jest na 16-bitowe produkcje i już na pierwszy rzut oka widać, że twórcy włożyli w nią sporo pracy. Interesujące są projekty przeciwników, którzy są płynnie animowani, niczym wyciągnięci z kreskówki. Dobre wrażenie zrobiły na mnie kolorowe tła, sprawiając, że aż nie chce się opuszczać świata Kaze and the Wild Masks.
Obecnie jestem przed trzecim bossem, z którym jak najszybciej zamierzam się rozprawić i ruszyć dalej wraz z uroczą króliczą protagonistką.
Prześlij komentarz