W natłoku tytułów traktujących o superbohaterach niezwykle trudno jest wymyślić coś oryginalnego, co wyraźnie wyróżniałoby się z tłumu. Nawet w tak modnym nurcie stylistycznym, jakim jest steampunk stworzenie atrakcyjnej heroiny, która rzuciłaby na kolana komiksowych wyjadaczy stanowi spore wyzwanie, o czym przekonałem się, sięgając po pierwszy tom przygód mechanicznej damy.
Tytułowa postać to wypisz wymaluj steampunkowy odpowiednik Lary Croft – biuściasta superbohaterka, świetnie dająca sobie radę zarówno jako prywatny detektyw, jak i nieustraszona poszukiwaczka przygód. Jej przeszłość okryta jest wielką tajemnicą, więc niczym po nitce do kłębka Lady M próbuje przy okazji kolejnych spraw rozwikłać skomplikowaną łamigłówkę dotyczącą swojej przeszłości i tożsamości. Komiks przede wszystkim zaintrygował mnie wątkami związanymi z ingerencją techniki w ludzkie ciało - sama protagonistka ma mechaniczne ręce. Gdyby odrzucić steampunkową otoczkę to można pokusić się o porównania do przygód Raidena z gry Metal Gear Rising: Revengeance. Jest wielka zła korporacja, obsada wypełniona badassami, z których chyba każdy może poszczycić się mechanicznymi ulepszeniami w swoim ciele. Przewijające się motywy eksperymentów na ludziach skłaniają do refleksji i odpowiedzenia sobie na pytanie - w którym momencie naszpikowany mechanicznymi wszczepami obiekt eksperymentów tak naprawdę przestaje być człowiekiem.
W komiksie nie zabrakło wielu scen walki z popisami steampunkowej bohaterki.
Pojawienie się na dworcu kolejowym konającej dziewczyny z charakterystycznymi mechanicznymi szponami staje się dla Lady Mechaniki niepowtarzalną szansą na odkrycie tajemnicy swojego pochodzenia. Infiltracja laboratoriów Ministerstwa Zdrowia przywołuje bolesne wspomnienia, a trop prowadzący do objazdowego cyrku czyni intrygę jeszcze bardziej zagmatwaną. Udział w balu maskowym na pokładzie wielkiej podniebnej fortecy wydaje się jeszcze bardziej przybliżać Lady M do celu, ale czy uzyska ona wszystkie odpowiedzi na nurtujące ją pytania?
Akcja pierwszego tomu rozgrywa się w metropolii Mechanika City i jej okolicach. Joe Benitez i Peter Steigerwald dopilnowali, aby scenografia porwała fanów steampunku z nieodłącznymi dla tego nurtu akcentami charakterystycznymi dla epoki wiktoriańskiej. Czasami miałem wrażenie, że historia była tylko pretekstem do zaprezentowania strojów i mody z tamtego okresu - taki steampunkowy przegląd kostiumów. Cosplayerzy powinni znaleźć tutaj mnóstwo inspiracji. Lady M pojawia się w różnych kostiumach odpowiednio do danej sytuacji. Miłośników takich stylizacji z pewnością ucieszy dodatek z projektami okładek przedstawiających mechaniczną damę w różnych, często uwodzicielskich kreacjach.
W komiksie znalazło się wiele kadrów imponujących swoim
rozmachem, zajmujących nie rzadko dwie strony. Mechaniczny cud świata, jakim jest podniebny statek Helio Arx na pewno zrobi wrażenie nie tylko na
miłośnikach steampunku. Dominuje kolorystyka utrzymana w ciemnych kolorach, co z jednej strony podkreśla mroczną atmosferę tego komiksu, ale z drugiej sprawia, że część kadrów traci na szczegółach. Na domiar złego scenarzysta przesadził z przegadanymi dialogami, nie zawsze wnoszącymi coś istotnego do samej historii. Na niektórych stronach pojawiło się tyle dymków, że same rysunki zostały zepchnięte na drugi plan, co potrafiło być rozpraszające podczas lektury. Nie podeszła mi również nieco chaotyczna kompozycja plansz. Nie ukrywam, że przez takie zabiegi czytanie tego komiksu było męczące i raczej niechętnie do niego wracałem po dłuższych przerwach.
Przedstawiona historia nie urzekła mnie jakoś specjalnie. Mamy tutaj do czynienia z żonglerką popkulturowymi kliszami, co samo w sobie nie jest złe i gdy już wgryziecie się w fabułę, to czyta się to nawet przyjemnie. W moim przypadku mechanizm nie zatrybił od razu albo inaczej – machina ruszyła, ale z pewnymi zgrzytami tu i tam. Na początku irytowało mnie, gdy postacie rozmawiając ze sobą, wykazywały przesadną uprzejmość, co w kontekście bezwzględnego świata, w jakim żyją, wydało mi się nieco sztuczne. Na szczęście obsada drugoplanowa okazała się na tyle interesująca, że warto było śledzić do końca zmagania i popisy mechanicznej damy. Jej asystent Lewis lubiący topić smutki w butelce brandy niespodziewanie potrafi pojawić się tam, gdzie zawsze jest potrzebny, obdarowując od czasu do czasu piękną heroinę wymyślnymi, mechanicznymi gadżetami. Ciekawym wątkiem jest relacja protagonistki z zarozumiałą córką pewnego profesora. Intrygującą postacią jest ekscentryczny i owiany złą sławą wynalazca Cain, zamieszany w sprawę śmierci tajemniczej dziewczyny z mechanicznymi kończynami.
Lewis jak na prawdziwego wynalazcę przystało, podróżuje z Lady M zaprojektowanym przez siebie latającym pojazdem.
Pozostawienie mnie po lekturze komiksu z nierozwiązanymi tajemnicami, sprawiło, że mimo wspomnianych wyżej minusów i mieszanych odczuć jestem skłonny sięgnąć po następne tomy przygód atrakcyjnej Lady M. Pieczołowicie wykreowany przez Joe Beniteza świat ma spory potencjał na wykrzesanie z niego czegoś więcej niż to, co dotąd zostało zaprezentowane. Jestem ciekaw, jakie intrygujące miejsca kryją się poza Mechanika City. Chciałbym, aby poświęcono też więcej uwagi Lady Mechanice w aspektach jej osobowości i charakteru. Jako steampunkowa superbohaterka nie do końca przekonała mnie do siebie - na szczęście będzie miała jeszcze okazję, aby się rozkręcić.
Ocena: 6 / 10
Scenariusz: Joe BenitezRysunki: Joe Benitez, Peter SteigerwaldWydawnictwo: Scream Comics
Liczba stron: 164
Format: 180 x 275 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Plusy
- Pieczołowicie wykreowany steampunkowy świat, który ma w sobie potencjał na dobrą historię
- Nierozwiązane wątki są na tyle intrygujące, że zachęcają do sięgnięcia po kolejne tomy komiksu
- Interesujący motyw związany z ingerencją techniki w ludzkie ciało
- Bardzo dobrze oddany klimat steampunku obfitujący w mnóstwo mechanicznych gadżetów i ciekawych projektów strojów
Minusy
- Na początku historia wydaje się sztampowa, nie zaskakując niczym oryginalnym
- Nadmierna przewaga dymków z dialogami nad mało czytelnymi rysunkami
- Kolorystyka utrzymana w ciemnych kolorach negatywnie wpływa na szczegółowość niektórych scen
Prześlij komentarz