Ostatnio coraz częściej lubię wracać do gier, które dawno temu pochłonęły mnie na dobre, a dziś nadal są w stanie dostarczyć masę frajdy, przywracając wspaniałe wspomnienia. Po ponad dwudziestu latach ponownie wyruszyłem na wyspę Mercator, aby wraz z elfem Nigelem i jego zazdrosną towarzyszką Friday odnaleźć tytułowe skarby.
Mam ogromny sentyment do tego tytułu, jako że była to pierwsza gra, jaką kupiłem sobie, będąc szczęśliwym posiadaczem szesnastobitowej konsoli SEGA Mega Drive II. Ponowne wydanie tej produkcji na współczesne sprzęty do grania w ramach składanki retro SEGA Mega Drive Classics jest doskonałą okazją, aby poznać tę trochę zapomnianą już perełkę, na pierwszy rzut oka przypominającą wielu graczom klasyczne Zeldy.
Indiana Jones ze spiczastymi uszami
Chociaż Nigel z wyglądu jest bardzo podobny do Linka, to pod względem charakteru jest typowym awanturnikiem, który zawsze stawia na swoim. Gdy po raz pierwszy oglądałem wprowadzenie do gry, ta postać skojarzyła mi się ze znanym archeologiem w kapeluszu z nieodłącznym biczem. Uciekanie przed ogromną kulą i zdobycie w końcu upragnionej złotej statuetki natychmiast przywołało mi początek „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”. Podobnie jak Indiana Jones, Nigel również ma talent do pakowania się w kolejne tarapaty. Poznana w niecodziennych okolicznościach mała wróżka Friday rzekomo wiedziała, gdzie znajdują się owiane legendą królewskie skarby. Nigel nawet nie zdążył nacieszyć się ciężko zarobionymi pieniędzmi, bo natychmiast wydał je wszystkie na podróż, aby dostać się na wyspę Mercator, skuszony wizją zdobycia mitycznej fortuny.
Odkrywanie tajemnic wyspy
Po dotarciu na wyspę na grzbiecie wielkiego ptaka gracz przejmuje kontrolę nad bohaterem i w tym momencie zaczyna się wielka, pełna niebezpieczeństw przygoda. Landstalker w porównaniu do innych podobnych mu produkcji wyróżnia się prezentacją istotnie wpływającą na samą rozgrywkę. Widok izometryczny ma swój niepowtarzalny urok, ale wymaga od gracza orientacji przestrzennej i przyzwyczajenia się do sterowania postacią. Nic tutaj nie rzuca cieni, więc bez poczucia głębi może być trudno na początku z wykonaniem skoku - szczególnie w sekwencjach z poruszającymi się platformami na różnych wysokościach. Zapomnijcie o obracaniu kamery – tutaj nie ma czegoś takiego. Wszystko, czego nie widzicie – musicie sobie wyobrazić. Czasami w tym niewidocznym dla gracza obszarze mogą znajdować się ukryte skrzynie z cennymi przedmiotami albo schody umożliwiające dostanie się w pozornie niedostępne miejsce. Pochwały należą się twórcom za projekty puzzli, które sprytnie zostały zaadoptowane do izometrycznego widoku. Łamigłówki potrafią być czasami frustrujące, a już szczególnie dały mi w kość te wymagające akcji pod presją czasu. Wierzcie mi lub nie, ale pokonanie tych wszystkich przeciwności daje ogromną satysfakcję. Mocną stroną Landstalkera jest dobrze zaprojektowana i przemyślana mapa świata wraz z pełnymi wyzwań lochami, co w połączeniu z interesującą fabułą powodowało, że niezwykle trudno mi było oderwać się od gry.
W przeciwieństwie do większości produkcji z gatunku RPG nie
uświadczycie w Landstalkerze jawnych statystyk. Nie zdobywamy też
punktów doświadczenia za zabijanie wrogów. Zamiast tego zbieramy ukryte w skrzyniach serca
zwiększające energię życiową naszego bohatera, co stanowi odpowiednik
awansowania na kolejne poziomy. Podczas podróży będziemy mieli kilka
razy okazję zdobyć nowy oręż. Miecze mają różne moce żywiołów i można je
ładować, aby wykonać specjalny atak. Zdobyte zbroje zwiększają
odporność na obrażenia, ale tak naprawdę nigdzie nie znajdziemy żadnej informacji, o ile dokładnie została zwiększona siła ataku czy obrona.
Istotnym elementem ekwipunku są buty dające Nigelowi specjalne
zdolności. Jedne leczą podczas chodzenia, a inne z kolei umożliwiają
poruszanie się po powierzchni pokrytej lodem. Przydatne są również
magiczne pierścienie zwiększające np. odporność na truciznę czy
przyspieszające ładowanie miecza, aby częściej móc używać magicznych ataków.
Historia przedstawiona w tym tytule jest nieprzewidywalna i pełna zwrotów akcji. Sporo się tutaj dzieje, a im dalej w las, tym jeszcze ciekawiej. Na początku będziemy próbować pogodzić ze sobą dwa zwaśnione plemiona futrzastych stworzeń przypominających sympatyczne miśki, odwiedzimy nadmorskie miasteczko terroryzowane przez gang złodziei, a także stoczymy pojedynek z tajemniczym czarnoksiężnikiem i jeśli tylko będziecie chcieli, odkryjecie wiele innych interesujących miejsc i sekretów wyspy. Jest nawet do kupienia specjalny przedmiot informujący gracza o tym, ile procent obszaru wyspy udało mu się zbadać. Poza głównym wątkiem Landstalker oferuje kilka misji i aktywności pobocznych mających na celu ułatwienie rozgrywki w późniejszym czasie, chociażby poprzez możliwość szybkiej podróży dzięki specjalnym wielkim drzewom umożliwiającym teleportację.
Wyspa Mercator nie byłaby tak interesującym miejscem, gdyby nie jej mieszkańcy. Na swojej drodze spotkamy wiele ciekawych postaci, a twórcom w tym aspekcie nie brakowało poczucia humoru. Podobał mi się pewien wątek związany z rzekomym domem uciech w stolicy wyspy, co swoją drogą zostało ocenzurowane w europejskim i amerykańskim wydaniu gry. W pamięci utkwił mi również pewien osobnik, który w charakterystyczny dla siebie sposób drwił z głównego bohatera, będąc przed nim zawsze o krok. Warto na pewno rozmawiać z każdą napotkaną osobą - nawet jeśli nie otrzymamy cennej wskazówki, to często będziemy świadkami zabawnych dialogów.
Stara szkoła, która broni się sama
Jak na grę, która ma już trzydzieści lat na karku Landstalker bardzo dobrze się trzyma. Kolorowa oprawa graficzna zrealizowana w rzucie izometrycznym ma coś w sobie i wyróżnia ten tytuł na tle podobnych mu produkcji. Ścieżka dźwiękowa jest zróżnicowana, a wiele utworów potrafi zapaść na dłużej w pamięci. Pamiętam jak dotarłem pierwszy raz do małej wioski Verla i wtedy zmienił się motyw przewodni towarzyszący podczas podróżowania po wyspie – uwielbiam ten kawałek, który jeszcze bardziej podbija poczucie uczestniczenia w niezwykłej przygodzie.
Jest wyzwanie, jest zabawa
Landstalker wydany w ramach kompilacji SEGA Mega Drive Classics oferuje kilka przydatnych funkcji, czyniąc grę bardziej przystępną dla mniej doświadczonych graczy. Możliwość zapisu stanu gry w dowolnym momencie czy opcja przewijania rozgrywki wstecz z pewnością sprawią, że nie osiwiejecie z powodu frustracji, gdy po raz dwudziesty z rzędu nie uda Wam się oddać precyzyjnego skoku. W oryginalnej wersji gry takiej taryfy ulgowej nie było, a popełnienie błędu skutkowało powtórzeniem całej sekwencji platformowych akrobacji, co bardzo dało mi się we znaki szczególnie w rozległych labiryntach. Z drugiej strony muszę przyznać, że Landstalker nie rzuca od razu gracza na głęboką wodę, zwiększając naturalnie poziom trudności i złożoność map w miarę upływu czasu. Trzeba jednak wyraźnie tutaj zaznaczyć, że przygody Nigela stanowią o wiele większe wyzwanie od tego, czego mogliśmy doświadczyć w klasycznych Zeldach. Mechanika ruchu po przekątnej może okazać się największym wyzwaniem dla niektórych graczy. Podobnie jak w wielu grach z tamtego okresu nie tutaj mowy o prowadzeniu za rączkę czy podawaniu wszystkiego na tacy. Kilka razy zdarzyło mi się utknąć, ale zwykle powrót do wcześniej odwiedzonych miejsc czy rozmowy z mieszkańcami wyspy pozwoliły mi pchnąć fabułę do przodu.
Szalona wyprawa po legendarne skarby
Landstalkera zawsze będę cenił za wyjątkową koncepcję stanowiącą tak naprawdę niezwykle udaną mieszankę różnych gatunków i mechanik. Najbliżej temu tytułowi do klasycznych Zeld czy Alundry, a wyzwanie, jakie stawia przed graczem, jak najbardziej przemawia na jego korzyść. Odniosłem wrażenie, że twórcom udało się znaleźć przepis na stworzenie produkcji, która pochłonie gracza od pierwszych chwil i będzie trzymać go mocno w swoich sidłach aż do napisów końcowych. Ciekawa i pełna zwrotów akcji fabuła wręcz idealnie spina się z angażującą rozgrywką, w której trzeba wykazać się zarówno zręcznością, jak i umiejętnością logicznego myślenia. Gracze uwielbiający zboczyć ze szlaku i zaglądać w każdy kąt będą mogli się wyżyć, przeczesując całą wyspę wzdłuż i wszerz, odkrywając jej wszystkie sekrety. W towarzystwie Nigela i zadziornej Friday na pewno nie będziecie się nudzić. Czeka Was niezapomniana i długa podróż, w której być może odkryjecie dla siebie coś bardziej cennego niż tytułowe skarby.
Plusy
- Ciekawe i przemyślane projekty poziomów
- Wymagająca rozgrywka
- Mnóstwo sekretów do odkrycia
- Różnorodne postacie i zabawne dialogi
- Wciągająca, pełna zwrotów akcji fabuła
- Uroczy, kolorowy świat przedstawiony w rzucie izometrycznym
- Ścieżka dźwiękowa
- W ramach kolekcji SEGA Mega Drive Classics dostajemy kilka przydatnych funkcji czyniących grę bardziej przystępną i mniej frustrującą
Minusy
- Mechanika ruchu po przekątnej w połączeniu z wymagającymi sekcjami platformowymi może zniechęcić niektórych graczy
Prześlij komentarz